poniedziałek, 29 października 2012

Czad smoleński



Samobójstwo technika pokładowego Remigiusza Musia na nowo rozgrzewa teorię spiskową zamachu smoleńskiego. Ten chorąży twierdził, że Jak-40, którym leciał i lądował na lotnisku w Smoleńsku na godzinę przed katastrofą tupolewa, schodził do lądowania na wysokość 50 metrów, a powinien na 100 m. Tak samo miało być w przypadku Tu-154M.

Komisja Jerzego Millera rozprawiła się z tą teorią. Ale Antoni Macierewicz nie zraża się niczym i snuje teorię za teorią, ta ostatnia z dwoma wybuchami najbardziej mu się podoba.

Tak powstają kolejne kłamstwa smoleńskie, które nie spotykają się z odporem rządu, nikt nie rozprawia się z kolejnymi teoriami. Wbijane w głowy Polaków, zyskują zwolenników. Rok temu mniej niż dzisiaj o 10% Polaków wierzyło, że Lech Kaczyński padł ofiarą zamachu. Z dnia na dzień zwolenników teorii spiskowej przybywa, a rząd milczy.

Ekspert międzynarodowego prawa lotniczego prof. Marek Żylicz - który był wiceszefem komisji Millera - już kilka razy apelował do Donalda Tuska, aby polską komisję reaktywować i rozprawiać się z kolejnymi bzdurami Macierewicza.

Rząd milczy. PiS buduje mit konsekwentnie, nie zraża się absurdami, które wytykają w teoriach spiskowych publicyści. Ważne, aby wbijać młotkiem irracjonalną wiedzę, która po kilku takich uderzeniach zostaje zaaprobowana.

Polacy nie są ekspertami, tych posiada rząd, który powinien stworzyć grupę szybkiego reagowania na absurdy Macierewicza. Konsekwentne odkłamywanie zatrzyma ten proces zaczadzenia smoleńskiego. Polskę trzeba przewietrzyć z czadu smoleńskiego, on jest śmiertelnie groźny.